Tytuł: Ważka. Przeobrażenie
Autor: Anna Stokłosa
Wydawnictwo: Dragon
data premiery: 11 marca 2020
liczba stron: 352
kategoria: Literatura młodzieżowa/fantastyka
Moja ocena: 9/10

„Ważka. Przeobrażenie” Anny Stokłosy to kolejny debiut, który miałam przyjemność czytać. I kolejny, który mnie zachwycił. I nie rozumiem, dlaczego jest o nim tak cicho. Jeśli lubicie dystopie, ta książka jest dla Was. Przeczytajcie, nie będziecie zawiedzeni.

Świat po trzeciej wojnie światowej. Wielka Koalicja Korporacji uratowała ludzkość przed zagładą, przywróciła porządek na świecie. Przejęła władzę i wprowadziła swoje zasady. Sztywne, surowe zasady. I to wszystko dla dobra ludzi. Nie ma już książek, zostały spalone. Nie ma religii, bo mieszały ludziom w głowach i to z ich powodu wybuchła najgorsza z wojen. Jest za to modyfikowana żywność i cudowne tabletki na wszystkie dolegliwości i nawet na szczęście. Każde odbieganie od korporacyjnej normy jest surowo karane. Nie wolno się cieszyć, śmiać i śpiewać nic poza korporacyjnymi pieśniami, nie wolno wspominać przeszłości, a już tym bardziej się nią interesować i posiadać cokolwiek z nią związanego. Jedyną świętą rzeczą w nowym świecie jest praca i zysk. I dla wspólnego zysku mają pracować wszyscy obywatele. W takim świecie żyje Weronika, która uważa się za dziecko szczęścia. Wychowywana przez korporację, znajduje się w samym centrum jej działalności. Dziewczyna właśnie zaczyna pracę, którą uważa za sens swojego życia. Otrzymała przywileje niedostępne większości zwykłych śmiertelników. Jej życie jest poukładane, spokojne i w pełni nadzorowane przez władze. Dziewczyna nie zna innego życia i nie wie, czego innego mogłaby oczekiwać oprócz stabilnej pracy dla wspólnego dobra, szarego otoczenia, otumanionych tabletkami na wszystko ludzi i kontrolowanej rozrywki. Ale za sprawą Janka, agenta tajnej policji, który pewnego dnia pojawia się w jej pracy, jej ukształtowany przez korporację światopogląd zaczyna się zmieniać. W jej życie niespodziewanie wkracza chaos i uczucie, nad którym nie potrafi zapanować. Co zrobi Weronika? Czy uda jej się wyrwać z korporacyjnej machiny i coś w tym świecie zmienić?

Czuję się tak, jakbym narodziła się na nowo. Dopiero teraz wiem, na czym polega piękno świata. W tym rajskim otoczeniu pojmuję, dlaczego byłam taka nieszczęśliwa. Już wiem, czego mi brakowało w dotychczasowym życiu. Te wszystkie idiotyczne pseudowartości konglomeratów są cuchnącą zgnilizną. Są tak samo nieprawdziwe jak reszta bzdur, którymi nas karmią. Pogoń za sukcesem, pieniędzmi i rozwojem w firmie są marnym substytutem szczęścia. Żyjemy w miastach, jak mieszkańcy Oceanii u Orwella. Zadowalamy się ochłapami, jakie serwują nam więzienni klawisze.

Genialna książka! Świat, jaki przedstawiła w powieści autorka jest szczegółowy, wspaniale opisany. Autorka operuje słowem w taki sposób, że dosłownie przenosimy się do tej innej rzeczywistości i nie chcemy z niej wychodzić. Zostajemy wrzuceni do tego idealnego, sztucznego świata, w którym wszystko działa jak w zegarku. Nic nie ma prawa się zepsuć. Ale na tym idealnym wizerunku świata pojawiają się rysy i nawet wychowana przez system dziewczyna zaczyna je dostrzegać. Wspaniały styl i plastyczny język autorki sprawiają, że nie tylko z łatwością wsiąkamy w ten świat, ale też zaczynamy zadawać pytania. Dokąd zmierzamy? Czy nie spotka nas podobny los? Takie refleksje są ważne, bo jeszcze mamy szansę kształtować świat, nie tylko swój własny, ale też ten, który jest naszym wspólnym dobrem. Autorka zwraca uwagę na to, co może się stać i prosi, abyśmy się zatrzymali i przemyśleli swoje działania. I robi to w sposób wyjątkowy. Książka jest bogata w różnorodne emocje. Nie brakuje w niej niczego, ani wzruszeń, ani momentów ogromnego szczęścia. Chociaż jednego nie potrafię autorce wybaczyć. Nie chcę spoilerować, więc dokładnie nie zdradzę czego. Ale musicie wiedzieć, że to nie jest książka lekka i przyjemna. Bywa brutalna, a śmierć bohaterów, do których zdążyliśmy się przywiązać rozrywa serce. I to boli jeszcze przez długi czas. Jeśli właśnie to można nazwać kacem książkowym, to właśnie przez kaca książkowego przechodzę. I chociaż od zakończenia tej książki przeczytałam już kilka innych, żadna nie potrafiła zdjąć ze mnie tego ciężaru.

Jeśli chodzi o wątek miłosny, jest zupełnie inaczej niż się spodziewałam. Opis Wydawnictwa sugeruje romans. Najbardziej zmyliły mnie chyba te niezbyt jasne zamiary agenta policji. Zaszufladkowałam tę powieść od razu do tych z gatunku romantyczno-erotycznych. Sądziłam, że dystopijny świat będzie w książce tylko dodatkiem. Wyobraźcie sobie, jakie było moje zdziwienie, kiedy okazało się, że erotyki w książce brak, a historia to dystopia z krwi i kości. Tacy są też bohaterowie tej powieści. Chociaż z Weroniką początkowo miałam problem. Wydawała się trochę naiwna, głupiutka, bezbarwna. I chyba taka była, sterowana przez system, idąca za stadem. Chociaż była wegetarianką, co również było zabronione, więc jednak trochę od początku się buntowała. Odróżniała się czymś jeszcze od reszty ludzi, którzy już całkiem przestali myśleć samodzielnie. Miała błysk zainteresowania i zrozumienia w oku i to zobaczyli wywrotowcy, ludzie, którzy sprzeciwiali się systemowi. Przemiana Weroniki zachodzi stopniowo. Dziewczyna widzi coraz więcej, zaczyna łamać kolejne zasady, po czym angażuje się czynnie w działalność przeciwko ciemiężeniu ludzi. Otwiera się na prawdziwe doznania i zaczyna zachłystywać możliwościami. Staje się odważna i pewna tego, co robi. Janek, agent z antyreligijnych to bardzo tajemnicza postać. Z jednej strony działa na rzecz systemu, pilnuje porządku i skazuje ludzi na niewyobrażalne męczarnie. Z drugiej, czyta wspaniałą literaturę (a przypomnę, że jest to zakazane), chętnie wypowiada się o przeszłym świecie. Do pewnego momentu naprawdę trudno rozgryźć, po której stronie się opowiada. Zachowuje się jednocześnie jak wróg i jak sprzymierzeniec. Trudno mu zaufać. Człowiek zagadka. Najbardziej za serce chwycili mnie w tej książce jednak Gen, cudowna staruszka, troskliwa i z sercem na dłoni. I Tom. Młody człowiek, bardzo oddany nie tylko sprawie, ale i ludziom. Kolejny ogromny plus tej książki to fakt, że przy okazji poznawania przeszłości przez bohaterów, wspomniane są wspaniałe dzieła literatury.  Mamy tu nie tylko Rok 1984 Orwella, ale też Władcę Pierścieni Tolkiena, Sto lat samotności Marqueza i poezję Wisławy Szymborskiej. I to jeszcze nie są wszystkie książki, jakie możemy tutaj znaleźć.

To dowód na to, że ludzie potrzebują zabawy. Jest im niezbędna do życia, jak pożywienie czy miłość. Nawet w najczarniejszych godzinach stanowi wartość, która podnosi ich na duchu. Ludzkość nie upadnie, nie da się zdeptać, dopóki będzie mogła się bawić. To różni nas od Orwellowskiej Oceanii. My mamy jeszcze w sobie chęć zabawy i nadzieję.

Akcja powieści początkowo trochę się wlecze. Ale nic dziwnego, bo musimy przecież poznać bliżej otaczający nas świat. Ale nie trwa to długo. Im dalej, tym lepiej. Akcja goni akcję, a jej zwroty przynoszą kolejne zmiany. Zmiany, na które czytelnik nie jest przygotowany. To nie zmiany, to małe trzęsienia ziemi. Ale i tak najlepsza jest końcówka. Akcja pędzi od koniec jak rozpędzony pociąg, aż do finału, który okazuje się zupełnie inny od tego, jakiego moglibyśmy się spodziewać. Przyznam, że spodziewałam się, że będzie przewidywalnie. Ale nie jest. Nawet zakończenie jest zupełnie inne niż w tego typu powieściach. Z drugiej strony tak skonstruowany finał otwiera furtkę dla kontynuacji. Kibicuję zatem, aby powstała. Bo autorka pisze tak, że chce się ją czytać. Świetnie buduje napięcie i obdarowuje nas nie tylko ciekawą, angażującą historią, ale też niesztampowymi bohaterami, z którymi chce się przebywać.

Jeśli jeszcze nie znacie tej historii, a lubicie dystopijne opowieści, musicie sięgnąć po „Ważkę. Przeobrażenie”. Ta opowieść nie odstaje poziomem od światowych pozycji tego typu, a niektóre nawet bije na głowę. Serdecznie polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Dragon.