Tytuł: Ratownicy czasu
Autor: Justyna Drzewicka
Wydawnictwo: Jaguar
data premiery: 16 października 2019
liczba stron: 360
kategoria: Literatura młodzieżowa
Moja ocena: 9/10

Wątek podróży w czasie jest tym wątkiem w powieściach, który lubię najbardziej. Bez wahania sięgnęłam więc po książkę Justyny Drzewickiej „Ratownicy czasu”, która rozpoczyna cykl pod tym samym tytułem.

Sara i Daniel mają po trzynaście lat i przyjaźnią się od jakiegoś czasu. Poznajemy ich w momencie, kiedy po raz kolejny za swoje szkolne wybryki lądują na dywaniku u dyrektora. W przypadku chłopaka trudno mówić o wybryku, bo chodzi o jego zagrożenie z historii. Przez ten przedmiot może nie zdać do kolejnej klasy. Sara z kolei znowu wdała się w bójkę z niemiłą koleżanką. Dyrektor, chociaż jest przemiłym i rozumiejącym młodych ludzi człowiekiem, każe im odbyć karę w stołówce szkolnej. Mają przemyśleć swoje postępowanie i poczekać na rodziców. W pewnym momencie ich odsiadki na ścianie pojawia się dziura, a z niej wyłania się sporych rozmiarów kocur. Po jakimś czasie przybysz zaczyna mówić do nich ludzkim językiem. Okazuje się, że jest animaloidem z przyszłości, a dokładnie z 2118 roku. Kot oznajmia dzieciakom niestworzone rzeczy, nie tylko o ich przyszłości, ale też o wynalazku, dzięki któremu mógł znaleźć się w ich rzeczywistości. Mówi też, że może ich zabrać w podróż w dowolne miejsce w przeszłości. Młodzi po dłuższej debacie decydują się wziąć udział w eskapadzie, chociaż nie ufają do końca poznanemu niedawno stworzeniu. Wybierają Bolonię w 1496 roku. Tak rozpoczyna się ich fascynująca, niepozbawiona niebezpieczeństw przygoda, która przyniesie nieoczekiwane skutki.

Już rozumiała, dlaczego ludzie, którzy złapali bakcyla wędrówki, nigdy nawet nie chcieli się od niego uwolnić. Każda rzecz wydawała się stworzona, by o niej pisać. Każdy napotkany człowiek mógł okazać się zagadką wartą własnej historii.

Brzmi ciekawie, prawda? I tak właśnie jest. Nie dość, że ta książka jest przezabawna, jest też bardzo pouczająca. Bardzo lubię takie książki dla młodych ludzi, które nie tylko dostarczają rozrywki, ale też uczą przez zabawę. Autorka nie zasypuje wiedzą, podaje ją w subtelny, często zawoalowany sposób. A tę wiedzę poparła solidną bibliografią, którą znajdziecie na końcu książki. Każde słowo, które może być dla czytelnika nowe lub trudne jest wyjaśnione w przypisach. Całość, mimo że została naszpikowana naprawdę ciekawą wiedzą, czyta się migiem. Bo ta książka bardzo wciąga i nie można się przy niej nudzić. Dodatkową atrakcją są zamieszczone w niej komiksowe ilustracje. Zabawne i będące świetnym uzupełnieniem tej historii.

Humorystyczną postacią w książce jest kot, nazwany przez swoich rodziców Kłębuszkiem i nie znoszący prawdziwego imienia. Przedstawia się jako XY38BBddLl, ostatecznie przyjmuje nadane mu przypadkiem przez Sarę imię Mutek, dla przyjaciół, a Mutant dla wrogów. Ów kot ma osobowość w połowie kocią, w połowie nastoletnią. Jest też nieco zmodyfikowany, dlatego może rozmawiać z ludzkimi przyjaciółmi. Mało tego, przed przeniesieniem się w czasie do Sary i Daniela ukończył króciutki kurs, dzięki któremu opanował slang młodzieżowy z 2018 roku. A przynajmniej wydawało mu się, że opanował, czego nie potwierdzili jego nowi przyjaciele. Niezależnie od tego, czy jest to właściwy slang czy nie, kot wypowiada się w bardzo zabawny sposób. Jest też przyczyną wielu komicznych sytuacji w tej książce. A także wielu kłopotów. Ale to musicie sprawdzić sami. Ja napiszę tylko, że podróżnicy w czasie spotykają na swojej drodze Mikołaja Kopernika (i wiele innych fascynujących osób). W czasie, kiedy nie rozpoczął on jeszcze studiów astronomicznych. Okazuje się, że może nawet do tego nie dojść. Jak łatwo można sobie wyobrazić, mogłoby to skutkować poważnymi zmianami w rzeczywistości, w której żyją Sara i Daniel. A do tego młodzi nie mogą dopuścić. Będą więc robić wszystko, aby ich nowy znajomy mógł dokonać kiedyś swojego odkrycia. Ponadto młodzież ciągle pakuje się w jakieś kłopoty, a kiedy maszyna, która przeniosła ich w czasie zaczyna szwankować, wpadają w popłoch. Sami więc widzicie, że dzieje się w tej książce dużo. Adrenalinka gwarantowana!

Dopiero teraz to mówisz? Bogdaj ci obwody scanole padły, ty synu wszy! – warknął Mutek, niezrażony faktem, że mieszają mu się epoki i przekleństwa.

Tym, co najbardziej podoba mi się w książce jest fakt, że potrafi ona zaszczepić w dzieciach sympatię do historii. To nigdy nie był mój ulubiony przedmiot w szkole. Nadal go nie lubię, chociaż książki historyczne czytam od czasu do czasu. Wiedzę historyczną w „Ratownikach czasu” chłonęłam natomiast całą sobą. Bo nie da się inaczej w przypadku tej książki. Przygody Sary i Daniela są tak fascynujące i absorbujące, że nawet nie zauważamy, a wiedza sama wpada nam do głowy. Gdyby w taki sposób uczono historii w szkołach, mielibyśmy z tego przedmiotu samych omnibusów. Podróż Sary i Daniela do XV-wiecznej Bolonii pozwala na poznanie obyczajów ludzi z tamtych czasów, ubioru, zajęć i mnóstwa ciekawostek. Ponadto książka przybliża młodym ludziom postać Mikołaja Kopernika, wielkiego astronoma, patrona wielu szkół. Zazdroszczę młodziakom takiej przygody. No bo kto nie chciałby na własne oczy zobaczyć postaci, które zna tylko z podręczników, o pogmeraniu w ich losach nie mówiąc?

Lekki, przystosowany do młodych odbiorców styl, dynamiczna akcja, świetny humor, intrygujący bohaterowie i ich emocjonujące przygody dostarczające sporej dawki wiedzy czynią tę książkę jedną z lepszych pozycji dla młodzieży na rynku. Ja jestem nią oczarowana i od razu sięgam po kolejny tom przygód Sary i Daniela, a Wam tę książkę serdecznie polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Jaguar.