Tytuł: Kości nie kłamią
Tytuł oryginału: Bones don’t Lie
Autor: Melinda Leigh
Tłumaczenie: Olga Kwiecień
Cykl: Morgan Dane (tom 3)
Wydawnictwo: Editio Black
data premiery: 25 lutego 2020
liczba stron: 320
kategoria: Kryminał, sensacja, thriller
Moja ocena: 8/10

„Kości nie kłamią” to trzeci tom serii o Morgan Dane i moje pierwsze spotkanie z twórczością Melindy Leigh. Niezwykle udane spotkanie, muszę dodać.

Akcja książki rozpoczyna się od odnalezienia wraku auta w jeziorze Grey Lake. W bagażniku samochodu zostaje znaleziony ludzki szkielet. Pada podejrzenie, że mogą to być kości zaginionego prawie pół wieku temu Victora Krugera, do którego należał samochód. Okazuje się, że nie. To kobiece szczątki. Lance Kruger to partner i przyjaciel byłej prokurator Morgan Dane. A także prywatny detektyw i syn zaginionego Victora Krugera. Młody Kruger nigdy nie pogodził się ze zniknięciem ojca i kiedy wreszcie nadarza się okazja rozwiązania zagadki sprzed lat, nie spocznie, dopóki jej nie wyjaśni. W prowadzeniu śledztwa pomagają mu Morgan i Sharp. Ktoś depcze im po piętach, ktoś ciągle przeszkadza. Ktoś zabija świadków związanych z tą tajemnicą i nie pozwala dotrzeć do prawdy. Co stało się z ojcem Lance’a i co miał wspólnego z kobietą, której szczątki zostały znalezione na dnie jeziora?

Zacznę od tego, że chociaż jest to trzeci tom kryminalnych przygód Morgan Dane, nieznajomość poprzednich części nie przeszkadza w lekturze. Jest to osobna historia. Ciekawa jest konstrukcja książki. Poza bieżącymi wydarzeniami, możemy wrócić na chwilę do przeszłości i poznać przeszłe zdarzenia. Dzięki temu i dzięki wstawkom pochodzącym od mordercy, możemy na chwilę zamienić się w detektywa i spróbować rozwiązać zagadkę. Co, muszę przyznać, do najłatwiejszych zadań nie należy. Ja nie jestem mistrzem w prawidłowym typowaniu mordercy i tym razem nie udało mi się go dobrze wskazać. Książka składa się z 52 rozdziałów, które pisane są w narracji trzecioosobowej, prowadzonej naprzemiennie głównie z perspektywy Morgan i Lance’a.

Każdy gliniarz miał co najmniej taką jedną sprawę, która zapadała mu w duszę. Przestępstwo, którego ofiary zostawały w jego pamięci na zawsze. Dla Sharpa taką sprawą było zaginięcie Victora Krugera.

Pisałam, streszczając fabułę, że akcja rozpoczyna się od odnalezienia zaginionego przed laty auta i tak w istocie rozpoczyna się właściwa akcja. Jednak pierwszy rozdział przenosi czytelnika 23 lata wcześniej do dnia, w którym rozgrywają się przerażające wydarzenia. Ktoś z zimną krwią morduje człowieka, umieszczając wciąż żywego w bagażniku i zatapiając auto w jeziorze. Sprawa, którą tym razem prowadzą Morgan, Lance i Sharp jest dla Lance’a bardzo osobista. Przez większość życia dźwigał ciężar zniknięcia ojca. Dla Sharpa, który zajął się dziesięcioletnim Lance’em po zaginięciu Victora, ta sprawa znaczy więcej niż wszystkie inne. Dwadzieścia trzy lata temu to właśnie on prowadził sprawę zaginięcia Victora i do tej pory nie może pogodzić się z tym, że nie udało mu się jej rozwikłać. To on jako pierwszy widzi wyłowiony z wody samochód i ukryte w bagażniku, porozrzucane jak puzzle, kości. I od razu zakłada, że Victor został zamordowany i zamknięty w bagażniku. A jaka jest prawda? Szokująca. Przeczytajcie koniecznie.

Książkę, mimo dość drobnej czcionki, czyta się bardzo dobrze i szybko. Ani przez moment nie wieje nudą, akcja jest wystarczająco dynamiczna, aby związać czytelnika z książką na dobrych kilka godzin. Ciężko ją odłożyć, bo ciągle coś się dzieje. Rozdziały są krótkie, od razu przechodzimy do kolejnego, a potem do następnego i tak niepostrzeżenie dochodzimy do samego końca. Rozwiązanie zagadki zaskakuje. Ale jeszcze zanim ono nastąpi, pojawiają się utrudnienia. Nie dość, że sprawa jest skomplikowana i z powodu odległego czasu, w którym się wydarzyła, i z powodu zaangażowania osobistego, ktoś zaczyna bardzo mieszać. Sprawa niby stara, a ktoś eliminuje kolejne osoby, które mogłyby wnieść do śledztwa coś nowego. Kto to robi? I dlaczego?

Podobał mi się klimat tej książki. Lubię historie, które rozgrywają się w małych miasteczkach. Bo takie miejsca mają w sobie coś niezwykłego. Jakąś magię miejsca, nieodgadnioną tajemnicę. Jest w nich kameralnie i duszno. Miasteczko Scarlett Fall mogłoby uchodzić za sielankową osadę. Pięknie położone, w otoczeniu jezior i lasów. Mogłoby, ale to miasteczko kryje głęboko skrywane sekrety. Panuje tu zmowa milczenia, a atmosfera ze strony na stronę coraz bardziej się zagęszcza.

Czuł to, wiedział, że jakiś fragment układanki nie pasuje do całości. Jego instynkt był niczym ostrzegawcza czerwona flaga.

Ta książka ma właściwie same plusy. W miarę szybką akcję, nieoczekiwane jej zwroty, napięcie i oczekiwanie. Historia nie jest prosta, jest zawiła i skomplikowana. I trzyma się kupy. Mimo, że w trakcie otrzymujemy od autorki wiele wskazówek, ciężko odkryć, o co w tym wszystkim tak naprawdę chodzi i kto jest sprawcą. Oprócz zagadki kryminalnej dostajemy fajnie przedstawioną relację pomiędzy bohaterami. Morgan i Lance świetnie się uzupełniają. I tak naprawdę tylko w tym miejscu żałuję, że nie znam poprzednich części, bo chciałabym wiedzieć, jak wyglądała ta relacja na samym początku i jak się rozwijała. Tej parze udało się pokonać przeszkody z przeszłości (której niestety nie znam) i stworzyli coś bardzo fajnego, a na pewno prawdziwego. Wspierają się i mogą na siebie liczyć w każdej sytuacji. W tej części możemy lepiej poznać ich rodziny, a także bliskie otoczenie. I chociaż stanowi to tło do prowadzonej sprawy, jest ciekawym urozmaiceniem. Wskazuje też na ogromną wartość rodziny w dzisiejszym świecie. Pokazuje więzi, które są silniejsze niż wszystko dookoła i są w stanie przetrwać wiele burz. Wspomnę tylko o jednym małym minusie, który wpłynął (może nie znacząco, ale jednak) na mój odbiór tej powieści. Błędy, przede wszystkim literówki i interpunkcja. Było ich na tyle dużo, że zwróciłam na nie uwagę, czego często, przy naprawdę minimalnej ilości, nie robię.

„Kości nie kłamią” to ciekawie skonstruowana, logiczna i trudna do rozwiązania zagadka kryminalna z zaskakującym zakończeniem i interesującym tłem obyczajowym. Pewnym novum było w książce wprowadzenie osobistego wątku do sprawy. Bardzo mnie cieszy, że ta prywatna sprawa została rozwikłana, bo można było odczuć, jak ta sprawa ciąży Lance’owi i jego matce. Dzięki temu Lance może wreszcie zacząć żyć naprawdę i budować własne szczęście, nieuwikłany w konsekwencje przeszłych zdarzeń. Bawiłam się podczas lektury wyśmienicie i bardzo Wam tę książkę polecam. Warta przeczytania!

Za egzemplarz książki dziękuję Wydawnictwu Editio Black.

editioblack