Tytuł: Gildia Zabójców
Autor: Małgorzata Stefanik
Cykl: Gildia Zabójców (tom 1)
Wydawnictwo: Papierowy Księżyc
data premiery: 28 sierpnia 2019
liczba stron: 430
kategoria: Urban Fantasy/Literatura młodzieżowa
Moja ocena: 9/10

Małgorzata Stefanik jest z wykształcenia politologiem i specjalistą do spraw reklamy, a z zamiłowania blogerką, maniaczką seriali i wielbicielką azjatyckiej popkultury, której ślad znajdziemy również w jej debiutanckiej powieści „Gildia Zabójców”. Autorkę możecie kojarzyć z bloga http://www.gosiarella.pl, a także z Instagrama @gosiarella_.

Bohaterką debiutu Małgorzaty Stefanik jest Alyssa, dziedziczka Europejskiej Gildii Zabójców. Pewnego dnia dziewczyna popełnia błąd, łamiąc tym samym jedną z ważniejszych zasad Gildii. Musi ponieść za to surową karę. Na szczęście nie zostaje skazana na śmierć, jednak i tak kara jest dla niej bardzo dotkliwa. Oprócz tego, że płaci za to własną krwią, zostaje odizolowana od świata i od normalnego życia na pół roku. Do tego to odizolowanie nie odbywa się w cywilizowanych warunkach, co zostawia spory ślad na psychice zabójczyni. Przy życiu i przy zdrowych zmysłach trzyma dziewczynę tylko wizja ponownego spotkania z Dominikiem, zaginionym dziesięć lat wcześniej bratem. Po półrocznych torturach, Alyssa wychodzi na wolność i próbuje wrócić do normalnego życia. Król Gildii początkowo nie wysyła jej na żadne zlecenia, kiedy jednak uznaje, że Alyssa jest gotowa, wysyła dziewczynie zaproszenie na koncert pewnego zespołu. Okazuje się, że koncert jest prywatny i to na nim nastolatka ma poznać swojego przyszłego klienta. Czy dziewczynie uda się rozwikłać sprawę upadku rodzinnej firmy i zabójstwa rodziców jednego z członków zespołu? Czy odnajdzie brata?

Ludzie mają zwyczaj skupiać się na najbardziej oczywistej tragedii. Śmierć jest ostateczna i nieodwracalna, lecz świadomość, że nie ma się na nią wpływu, pomaga się z nią pogodzić. Rzeczy, które nie zostały do końca rozstrzygnięte, ale znajdują się poza zasięgiem, sprawiają, że bezsilność przenika żyły jak trucizna.

Od razu muszę się Wam do czegoś przyznać. Przeczytałam tę książkę dwa razy w niewielkim odstępie czasu, zanim zdecydowałam się napisać o niej kilka słów. I wiecie co? Za drugim razem, mimo dobrej znajomości fabuły, odkrywałam w książce co chwilę coś nowego, pewne szczegóły, które za pierwszym razem zwyczajnie mi umknęły. Na kilka spraw spojrzałam też z zupełnie innej perspektywy. I za tym drugim razem książka podobała mi się bardziej. Na początku wydawało mi się, że do fabuły wkrada się lekki chaos. Głównie dlatego, że bieżące wydarzenia przeplatane są retrospekcjami z przeszłości. Później jednak stwierdziłam, że żadnego chaosu nie ma, a wydarzenia z przeszłości zabójczyni i jej pobytu w lochach Gildii są poukładane logicznie, w odpowiedniej kolejności i tworzą z bieżącymi zdarzeniami spójną, klarowną całość.

W książce bardzo dużo się dzieje, tak dużo, że trzeba uważać, aby opisując fabułę przez przypadek czegoś nie zdradzić. Już na samym początku dowiadujemy się wiele o tym, jak działa Gildia, gdzie znajduje się jej siedziba, kto stoi na jej czele i jak to się stało, że Alyssa znalazła się w takim miejscu. Już na pierwszych stronach jest gorąco, bo od razu zostajemy wrzuceni w sam środek akcji i zostają odkryte pierwsze karty, które po przeczytaniu opisu ciągle pozostają tajemnicą. Poznajemy przyczynę skazania dziewczyny na tak dotkliwą karę, obserwujemy wykonanie owej kary i emocje, jakie całej sprawie towarzyszą. Później płynnie przenosimy się w czasie do momentu, kiedy dziewczyna jest już na wolności i z niecierpliwością wyczekuje swojego pierwszego po uwolnieniu zadania. I znów dzieje się naprawdę sporo, chociaż muszę przyznać, że akcja środkowej części nie jest tak szybka, jak się spodziewałam. Dziewczyna poznaje chłopaków z zespołu k-pop, wyjeżdża do Korei, zabierając ze sobą swojego rekruta i zdolną hakerkę, a potem już się dzieje. Alyssa nie tylko próbuje rozwikłać sprawę upadku firmy ojca jednego z członków zespołu, w międzyczasie stara się odkryć jakieś ślady prowadzące do jej zaginionego brata, a także załatwia dodatkowe zlecenia. Nawiązuje też coraz bliższą relację z chłopakami z zespołu Interstellar, a w szczególności z jednym z nich. Przyznam szczerze, że nie sprawiło mi problemu odgadnięcie, kto stoi za zabójstwem i pogrążeniem rodzinnej firmy Parków. Mimo to bawiłam się podczas lektury przednio, bo chociaż to zlecenie jest główną sprawą, którą ma do rozwiązania Alyssa, nie jest to jedyna w książce tajemnica, którą trzeba odkryć. Świetne są wątki tajemniczego Kitsune, Dominika, o którym tak naprawdę nie wiemy nic (Alyssa z racji tego, że zostali rozdzieleni też nie), a nawet ten mający bezpośredni związek z Oliwierem i jego trudną przeszłością. Fajne są też powiązania między członkami Gildii i rozpracowywanie tego, jak to wszystko działa. Pojawiający się w książce wątek romantyczny wypada bardzo realistycznie, jest niesamowicie subtelny i wyraźnie czuć chemię między bohaterami. Chociaż wybór obiektu westchnień Alyssy był dla mnie nieco zaskakujący. Wydawało mi się, że będzie to ktoś bardziej do niej podobny, a przynajmniej znający środowisko, w którym przebywa. Postawiłabym raczej na Kitsune (tak wiem, nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki), ale jednak wyszło inaczej. I naprawdę fajnie obserwuje się tę rozwijającą się bardzo powoli romantyczną relację. Widać zmiany zachodzące w głównej bohaterce pod wpływem tego delikatnego chłopaka, którego historię w dalszej części książki również możemy poznać nieco lepiej.

Świetnie się czyta tę książkę. Śmiało mogę stwierdzić, że to nie tylko doskonały, pochłaniający na długie godziny debiut, ale też literatura na światowym poziomie. Bardzo dobry, przystępny i angażujący styl, rewelacyjny pomysł, drobiazgowa i przemyślana kreacja świata, konsekwentne poprowadzenie naprawdę interesującej fabuły to tylko niektóre zalety książki. Najbardziej podobają mi się bohaterowie. Najlepiej daje się poznać Alyssa, ale to oczywiste, bo to pierwszoplanowa i najważniejsza postać w powieści, ale i inne postaci są scharakteryzowane na tyle dobrze, aby nie były nijakie. Wracając do Alyssy, to bezwzględna zabójczyni, bestia, która nawet nie mrugnie okiem, kiedy kogoś ze świata usuwa. Podobno, bo ja w książce widziałam młodą, pogubioną w swoich uczuciach dziewczynę. Niezwykle ciepłą, troskliwą, oddaną tym, na których jej zależy. I uwielbiającą jedzenie, a w szczególności słodycze. Coś z tej zabójczyni faktycznie miała, ale nie było tego widać w codziennych kontaktach z ludźmi, szczególnie bliskimi. Zachwycała mnie więź, jaką miała z Oliwierem, bo chociaż mówiła o nim jak o swojej własności, traktowała jak rodzinę i nie dałaby go skrzywdzić. Podobało mi się, jak zaczęła się otwierać w kontaktach z chłopakami z boysbandu, narażając się tym samym na zranienie. To nie było łatwe, bo początkowo miała przed nimi tylko grać. Nałożyła maskę bogatej córeczki tatusia biznesmena i tak miało zostać jedynie do końca zlecenia. Ale dzięki tej roli, Alyssa poczuła się przez chwilę normalną dziewczyną i widać było, jak bardzo jest jej z tym dobrze. Fajna postać, nieoczywista, z bałaganem w głowie, którą jednak od razu obdarza się sympatią i do końca jej kibicuje. Polubiłam bardzo również chłopaków z zespołu. Moje serce skradł najmłodszy Young z tą jego miłością do pierogów. To nadzwyczaj wylewny i bardzo sympatyczny chłopak. Moona też pokochałam, przeszedł w życiu naprawdę wiele, ale nie stracił radości życia i na każdym kroku to pokazywał. Nieco zdystansowany początkowo, bo jako jedyny znał prawdę o dziewczynie, przekonywał się do Alyssy małymi kroczkami. Szkoda, że ta ich relacja zakończyła się tak, jak się zakończyła, bo mogła być z tego piękna przyjaźń. No i Jayden, chłopak marzenie. Przystojny jak Kitsune, ale delikatniejszy. I z cudownym charakterem. Obok kogoś takiego nie można przejść obojętnie. No i wreszcie sam Kitsune, mroczny, niedostępny, przerażający i przystojny jak mało kto. Zyskuje przy bliższym poznaniu, chociaż wokół jego osoby ciągle unosi się nutka tajemniczości. Ciekawa osobowość i mam nadzieję, że będzie go więcej w kolejnym tomie, bo to niezwykle intrygująca postać.

Jeśli miałabym się do czegoś przyczepić, to są dwie takie sprawy. Pierwsza, jest w książce trochę niedopowiedzeń, wątków, które się rozpoczęły i nie zostały pociągnięte dalej. Być może jednak autorka szykuje ich rozwinięcie w kolejnej części, dlatego w tym przypadku nie mam zamiaru zbytnio się czepiać. Druga, nie jestem w stanie przekonać się do faktu, że siedziba Europejskiej Gildii Zabójców znalazła się w naszym kraju. Jakoś mi to do całości nie pasowało. Ale to drobiazgi, które nie miały wpływu na moją ocenę książki, bo szalenie mi się ona podobała, szczególnie ostatnia część i zakończenie, które dosłownie wbiło mnie w ziemię. Nie wiem, czego się spodziewałam, ale na pewno nie takiego rozwoju sytuacji. Nie tego, że na koniec z psychiki Alyssy zostanie miazga, że dowie się rzeczy, które wywrócą do góry nogami całe jej życie. Wychodzi na to, że niepoprawna jest z tej dziewczyny idealistka i bardzo boli fakt, jak została potraktowana przez życie. Czekam na kolejny tom i jakieś pozytywne dla tej nastolatki zwroty akcji. Bo po tym, co ją spotkało i ze względu na to, jaką mimo wszystko pozostała osobą, zasługuje na szczęśliwe zakończenie.

Nie wstydź się strachu. To on utrzymuje nas przy życiu.

„Gildia Zabójców” to doskonały debiut naszej polskiej autorki i jedna z najbardziej nieoczywistych, pokręconych opowieści, jakie miałam okazję czytać w ostatnim czasie. Porywająca i chwytająca za serducho. Wielowątkowa, drobiazgowa, niezwykle interesująca. To takie Urban Fantasy bez elementów fantasy, co kompletnie nie przeszkadza, a tylko dodaje tej powieści uroku. Szczerze i z całego serca polecam!

Za możliwość przeczytania książki dziękuję Wydawnictwu Papierowy Księżyc.